Można było kiedyś wziąć "pod pachę" sanki, łyżwy, narty i wyruszyć do Rudzisk Pasymskich. Tam na spragnionych zimowych uciech czekała skocznia narciarska i tor saneczkowy.

Zapomniane Rudziska

Rudziska Pasymskie oddalone są od Pasymia o około 5 kilometrów. Cisza, świeże powietrze, szum drzew i obfitość runa pobliskich lasów, czyniły je atrakcyjną miejscowością wypoczynkową nie tylko ze względu na usytuowanie, ale również bogatą bazę turystyczną.

W roku 1927 miasto postawiło tam piękny pensjonat. Wkrótce Rudziska połączono nową szosą z Pasymiem. W 1932 roku obok pensjonatu wybudowano skocznię narciarską i tor saneczkowy. Obiekty, służące m.in. kadrze Niemiec w przygotowaniach do Zimowych Igrzysk Olimpijskich, po wojnie zaczęły ulegać powolnej dewastacji. Obecnie po skoczni pozostał tylko nasyp ziemny.

Wiosną 1946 roku umiejscowiono w budynku pensjonatu Mazurski Uniwersytet Ludowy, który początkowo mieścił się przy szkole podstawowej w Pasymiu. Kierownictwo powierzono Karolowi Małłkowi. Uniwersytetem do roku 1948 opiekował się Instytut Mazurski, następnie Samorząd Wojewódzki, a w latach 1959-1960 Zarząd Główny Związku Młodzieży Wiejskiej w Warszawie. Nauka i pobyt w Uniwersytecie były bezpłatne. Uczniowie mieli zapewnione zakwaterowanie w internacie. Grono nauczycielskie stanowili czterej wykładowcy: K. Małłek, A. Małłek, Gruszczyk, G. Niszk.

Wśród nauczanych przedmiotów znalazły miejsce: historia, język polski, geografia i przyroda. Gustaw Niszk prowadził zespół teatralny, zajęcia kulturalno-oświatowe oraz zespół pieśni i tańca. Młodzież odbywała często wycieczki do ciekawych miejsc naszego kraju. Uniwersytet prowadził swą działalność przez 15 lat. W tym czasie ukończyło w nim naukę przeszło pięciuset absolwentów. Z upływem czasu w budynku byłego Uniwersytetu znalazł miejsce Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy. Odbywały się w nim obozy adaptacyjne dla młodzieży, plenery, spotkania towarzyskie, bale. Gościły na nich również znane osobistości. Działalność ośrodka zakończyła się w roku 1987 ze względu na pożar.

Dziś nie usłyszymy w Rudziskach Pasymskich rozbawionej młodzieży, trudno także o turystę, chyba że takiego, który przybył z namiotem lub zakwaterował w pobliżu. Mimo wszystko, Rudziska to nadal "raj" dla tych, którzy lubią piesze wędrówki, ciszę i grzyby. Szkoda, że władze zapomniały o tej turystycznej "perełce".

Barbara Świderska

2003.02.26